Węgrowskie Termopile - 3 lutego 1863 r.
Tło historyczne
Wybuch powstania w Królestwie Polskim został przyspieszony przez brankę, czyli przymusowy pobór do wojska mający spacyfikować powstanie przygotowywane przez organizacje konspiracyjne. Pierwszą brankę przeprowadzono w Warszawie w nocy z 14 na 15 stycznia 1863 r., na prowincji zaplanowano ją na 22 stycznia. Wieść o tej akcji rozeszła się szeroko m.in. dzięki młodzieży warszawskiej która w większości (ok. 1500 z proskrybowanych prawie 2000 mężczyzn) zdołała wymknąć się na prowincję. Sytuacja ta wymusiła atak na garnizony rosyjskie stacjonujące w miastach w Królestwie Polskim w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 r. Władze rosyjskie, poinformowane o planach spiskowców, zarządziły koncentrację wojska z pomniejszych garnizonów w miastach gubernialnych i większych powiatowych. Węgrów i Sokołów opuściły 2 sotnie 24. pułku kozaków dońskich. Dzięki temu powstańcy dowodzeni przez Władysława Jabłonowskiego (ps. Genueńczyk ) mogli bez przeszkód objąć w mieście władzę w imieniu Rządu Narodowego.
Dowódcy
Władysław Jabłonowski (1841-1894) mężczyzna bardzo młody, zaledwie dwudziestojednoletni, doświadczenia wojskowe miał bardzo skromne ale i tak zdecydowanie większe od swoich podkomendnych. W 1861 r. przez trzy miesiące służył w legionie węgierskim gen. Türra we Włoszech, studiował w Polskiej Szkole Wojskowej w Cuneow
Piemoncie, następnie powrócił do kraju, gdzie, zapewne dzięki otrzymanym z emigracji rekomendacjom, m.in. od samego Ludwika Mierosławskiego, oraz osobistym zdolnościom, otrzymał odpowiedzialne stanowisko powstańczego naczelnika powiatu węgrowskiego i okręgu sokołowskiego. Do jego oddziału liczącego około 500 ludzi dołączył w Węgrowie oddział Jana Matlińskiego (ps. Janko Sokół) liczący ok. 600 zbrojnych. Jan Matliński, lekarz, dzierżawca majątku Świniotop, naczelnik cywilny powiatu siedleckiego, nie zdołał wziąć udziału w ataku na Siedlce i 23 lutego pojawił się pod Węgrowem na czele oddziału liczącego ok. 600 ludzi.
Jan Matliński
Preludium
Podczas sumy w kościele farnym ogłoszono z ambony Manifest Tymczasowego Rządu Narodowego, zaś patriotyczne w treści kazanie wygłosił dzielny tutejszy wikary (Jabłonowski).Na wieść o zaistnieniu skrawka wolnej Polski zaczęły do Węgrowa napływać rzesze ochotników wraz z zaopatrzeniem nadsyłanym z okolicznych wsi. Do końca stycznia zgromadziło się w obozie ok. 3 500 powstańców. Z każdym dniem dołączali nowi ochotnicy. „Był wśród nich dwustuosobowy oddział z Sokołowa dowodzony przez Elżanowskiego i Wyszyńskiego siedmiuset ludzi przyprowadzonych prze Freytaga z Elżbietowa i Grochowa, sześćsetosobowy oddział z Mokobód, duża partia powstańcza z Suchożebrów dowodzona przez byłego junkra wojsk carskich Męczyńskiego, a nadto oddział Kędrzyńskiego (60 ludzi uzbrojonych w dubeltówki i rewolwery) sformowany z przedzierającej się do Węgrowa przez Karczew i Latowicz młodzieży warszawskiej. Dodajmy do tego ochotników spośród mieszkańców Węgrowa i Liwa, liczonych na kilkuset ludzi” (Kołodziejczyk).
Ich podstawową bronią była przekuta i osadzona na sztorc kosa. Pozostali uzbrojeni byli w widły, cepy, siekiery i okute żelazem drągi. Broń palną posiadało zaledwie 800 strzelców, z czego tylko niewielka część miała „dobre karabiny”(Geskiet), a większość myśliwskie dubeltówki nabite grubym śrutem wilczym(tzw. loftkami). Węgrów zaroił się od tłumów wojska powstańczego. „Formowano się, przekuwano kosy, wiązano stare strzelbiny, manewrowano, z pełną otuchą w sercu”(Wronowski). Dawał się jednak odczuć brak długofalowych planów dalszego działania, oprócz nierealnych pomysłów ataku na Warszawę czy twierdzę brzeską i rozszerzenia powstania po Dniepr i Dźwinę.
Wieści dochodzące z Węgrowa przesadnie mnożące siły powstańców (liczono ich na 5 000- 6 000 ludzi) wzbudziły poważne zaniepokojenie w otoczeniu namiestnika Królestwa Polskiego, wielkiego księcia Konstantego. Pierwszą obawą było ewentualne opanowanie Siedlec, będących ważnym węzłem komunikacyjnym, gdzie krzyżowały się dwa główne szlaki Królestwa: szosa warszawsko-brzeska i linia kolejowa z Warszawy do Moskwy. Siedlce posiadały stosunkowo słaby garnizon, związany w dodatku poczynaniami powstańców na całym Podlasiu.
Namiestnik Królestwa, wielki książę Konstanty, ponaglany przez cara Aleksandra II, szybko zlecił wykonanie planu operacji wojskowej. Sytuacja wymagała zdecydowanych działań i w ciągu kilku dni opracowany został plan ataku, który może nie grzeszył pomysłowością, lecz przy sprawnej realizacji mógł przynieść całkowitą likwidację zgrupowania powstańczego w Węgrowie. Przewidywał on koncentryczne uderzenie 3 kolumn wojska złożonych z piechoty, konnicy i artylerii. Grupa generała Mikołaja R. Krüdenera z garnizonu warszawskiego, w skład której wchodziło 3 bataliony piechoty, 2 sotnie kozaków i 6 dział, łącznie około 2 500 żołnierzy. Grupa ta miała być dowieziona koleją warszawsko-petersburską do stacji w Łochowie i Małkini. Wydzielony oddział dowodzony przez ppłk Bontempsa miał podjeść do Węgrowa od strony Łochowa. Kolejna kolumna posuwała się w kierunku Węgrowa z Małkini przez Lipki i Miednik. W ten sposób blokowano dwa główne szlaki ewakuacji na północ. Natomiast od strony południowej zbliżała się kolumna dowodzona przez płk Georgija Papaafanasopuło, złożona z oddziałów garnizonu siedleckiego. W zapiskach z epoki przewija się także informacja o czwartej kolumnie, nadciągającej od strony Kałuszyna, lecz brak na ten temat dokładniejszych danych.
Sprawnie działające powstańcze służby wywiadowcze powiadomiły „Genueńczyka” i „Janka Sokoła” o działaniach rosyjskich. Dowódcy, nie rezygnując z utrzymania kwatery głównej w Węgrowie, rozpoczęli przygotowania do nieuchronnego starcia. Najbliżej znajdowały się kolumny Bontempsa i Papaafanasopuło. Kriwonosow miał do przebycia dużo dłuższą drogę z Małkini. Dlatego też do Ludwinowa skierowano przeciw Bontempsowi oddział kosynierów w sile ok. 1 000 ludzi, zaś pod Mokobody, naprzeciw oddziałowi z garnizonu siedleckiego kolejną grupę liczącą 400 ludzi pod dowództwem „Muchy” Kuczkowskiego, byłego kapitana kawalerii.
Rosyjski naczelnik wojennego okręgu siedleckiego gen. Mikołaj Dreyer 31 stycznia wysłał z Siedlec w kierunku Węgrowa podjazd złożony z dwóch szwadronów smoleńskiego pułku ułanów pod komendą płk Papaafanasopuło. Podjazd rosyjski dotarł do położonego w połowie drogi do Węgrowa miasteczka Mokobody, którą zdążył obsadzić oddział pod dowództwem Muchy Kuczkowskiego. Po krótkiej wymianie ognia powstańcy wycofali się z miasta. Osłaniająca odwrót ariergarda szczęśliwie uniknąwszy okrążenia przez konnicę, po przejściu szybkim marszem kilku kilometrów skręciła pod Zającem w gościniec do Sokołowa i oderwała się od nieprzyjaciela. Tymczasem oddział rosyjski zatrzymał się na noc w Mokobodach. 1 lutego Papaafanasopuło wysłał na zwiad w stronę Węgrowa pół szwadronu ułanów, lecz pod Szarutami podjazd został zablokowany przez powstańców, którzy po wymianie strzałów zmusili jazdę do rejterady do Mokobód.
Papaafanasopuło będący pod wrażeniem determinacji przeciwnika, nie znając rzeczywistej siły powstańców, wycofał się aż do Chodowa i czekał na posiłki. Dołączyła tam do niego wysłana na wozach z Siedlec piechota- 11 i 9 kompania kostromskiego pułku z dwoma działami. Następnie 2 lutego dołączyła kolejna kompania piechoty, dywizjon 3 baterii konnej i szwadron ułanów. Kolumna Papaafanasopuło osiągnąwszy liczebność ok. 1000 ludzi podjęła marsz na Węgrów docierając do Mokobód 2 lutego około godz. 1700. Nadchodząca szybko zimowa noc zmusiła Rosjan do wstrzymania pochodu i rozbicia obozu pod Szarutami.
Bitwa
Sytuację tę wykorzystali Polacy. Około północy uderzyło na Rosjan 800 kosynierów i 200 strzelców pod dowództwem Władysława Jabłonowskiego. Niewielki oddział pozorując atak od frontu ściągnął na siebie całą uwagę wroga. Wówczas grupa szturmowa powstańców uderzyła na skrzydło i tyły Rosjan. Manewr ten wywołał zamieszanie w szeregach wroga, który poniósł duże straty w bezpośrednim starciu (choć podawana później przez Jabłonowskiego liczba 100 zabitych wydaje się przesadzona). Z opresji wyrwał Rosjan ogień działowy, pod którym załamał się atak nieobytych z ogniem artyleryjskim powstańców. W nocnym boju ranny został Jabłonowski prowadzący osobiście do szturmu kosynierów.
Plan bitwy, źródło: Węgrów, dzieje-społeczeństwo-kultura.
Red. F. Midura, A. Chmiel, Węgrów 2011
Doświadczywszy po raz kolejny zażartości wroga Papaafanasopuło nie zaniedbał tym razem żadnych środków ostrożności. Rozkazał pozostawić opóźniające marsz tabory dodając do osłony obozu kompanię piechoty i szwadron jazdy. Sam wyruszył ok. 8.00. Główną grupę wojska poprzedzał szwadron ułanów, którzy zdołali zaskoczyć oddział
ubezpieczający Węgrów od strony Szarut i rozbić go, zabijając w walce piętnastu powstańców. Rozbitkowie zdołali wymknąć się do Węgrowa, gdzie zaalarmowali dowództwo o nadejściu Rosjan. Wzbudziło to wielkie poruszenie. „Tu widzę gromadę ludzi przeszło dwustu z kołami, drągami, widłami, cepami i różnymi narzędziami. (…) –Co wy tu robicie?- A cóż, odpowiadają, z armat już walą. Mają Moskale przyjść i nas w pień wyrżnąć po domach, to lepiej razem ginąć na placu boju!- Drudzy krzyczą: ”Nie damy się Moskalom! Na tyle narodu, co nas tu jest, to czapkami zarzucimy”(Krzemieniewski).
Tymczasem Papaafanasopuło przemieszczając się gościńcem siedleckim (obecnie Gościniec Niepodległości) osiągnął wzniesienie górujące nad doliną Liwca, w której położony jest Węgrów. Rosjanie widzieli stąd doskonale rynek zajęty był przez formujące się do walki oddziały i flagę oddziału „Janka Sokoła” powiewającą na wieży kościelnej.
Niezwłocznie rozpoczął się ostrzał Węgrowa z czterech dział. Pociski wywołały pożary w drewnianej zabudowie miasta. Wywołane atakiem zamieszanie opanował Jan Matliński. Skierował strzelców na główny wjazd do Węgrowa od strony Siedlec czyli rogatkę mokobodzką, a za stodołami na południowym skraju miasta uformował grupę szturmową złożoną z ok. 400 kosynierów.
Rosjanie po oddaniu kilku salw z armat rozpoczęli atak na rogatkę podejmując manewr zbliżeniowy i przesuwając się gościńcem siedleckim w kierunku miasta. Skróciwszy dystans ustawili armaty prawdopodobnie w pobliżu obecnego pomnika poległych (tzw. Kamienia). Główne siły zwrócone były w kierunku rogatki mokobodzkiej, gdzie toczył się główny bój. Armaty ustawione były na wysuniętej pozycji na lewym skrzydle w miejscu, skąd mogły prowadzić skuteczniejszy ostrzał miasta.
Bitwa pod Węgrowem, anonimowa litografia wiedeńska
Osłaniał je szwadron ułanów i pluton piechoty. Węgrów, w którym część drewnianej zabudowy płonęła już wskutek ostrzału granatami zapalającymi, stawał się pozycją niemożliwą do obrony.
Sytuację tę opisał w swoich pamiętnikach uczestnik bitwy, Władysław Krzemieniewski: „Kule armatnie świszczą pomad głowami naszemi. Jedne w powietrzu pękają, drugie przed nami padając na ziemię trzaskają. Stodoły miejskie już się palą. Męczyński naciera na piechotę. Kosami odpiera nieprzyjaciela, ścieląc trupem drogę, wpada na armaty i zagważdża je. (…)
Ta sama sytuacja opisana została przez kolejnego powstańca – pamiętnikarza, Napoleona Wronowskiego: „Natchniona głęboką wiarą w swoją dobrą sprawę, młódź proskrybowana dzielnie atak odpierała, a była chwila, że zdawało się iż bohaterowie spod Racławic zmartwychwstali w Węgrowie. Cztery działa zionęły ogniem, niosąc śmierć i zniszczenie, tak w miasteczku, jak w szeregach powstańców, gdy kapitan kosynierów Mucha rzucił się ze swoją kompanją, na dwa z nich bliżej, bo o 500 kroków stojące. Moskale wyrzucili chmurę kartaczy na dzielną garstkę, lecz to biegu jej nie wstrzymało. Kosynierzy przebiegli 5oo kroków (ok. 400 m), w szczerym polu, po błocie, bo dzień był ciepły i wilgotny, pod morderczym ogniem 4 dział strzelającymi na wprost kartaczami (nabój artyleryjski złożony z kilkudziesięciu żeliwnych kul kalibru ok. 20 mm).
Atak, który ze względu na bohaterstwo i poświęcenie powstańców przeszedł do legendy powstania jako „Polskie Termopile” opisał Jabłonowski: „Tymczasem rażeni kartaczami kosynierzy rozsypali się w tyralierę i z okrzykiem „Jezus! Maria! ruszyli do szturmu na armaty. Cięci i kłuci kosami Moskale, choć bronili się bagnetami, to jednak nie oparli się naszemu impetowi. Wyparci z pobliża dział otworzyli nam przestrzeń swobodną ku nim. W mgnieniu oka rzuciliśmy się na kozaków, z których jedni ściągani hakami z koni padali pod strasznymi uderzeniami kos, wtedy gdy inni rażeni przez naszych strzelców pierzchali ku laskowi (…) zostawiając bez obrony rannych artylerzystów. Rozprawa z tymi ostatnimi była już łatwiejsza. Chodaczkowi nasi bohaterzy w siwych sukmanach rzuciwszy się ku artylerzystom cięli każdego, co się spóźniał w ucieczce i dzięki nie dającej się opisać odwadze odnieśli pierwszą palmę pierwszeństwa przez zdobycie dwóch armat i zagwożdżenie ich”.
„Wtem nowa kolumna piechoty naciera na nich najprzód strzałami ściele trupem naszych. (..)Oddział się miesza. Moskale stawiających się mężnie w obronie swojej kłują bagnetami. (…) Moskale nie gonią uciekających. Stoją w miejscu, posyłając tylko strzały za niemi”. (Krzemieniewski).
Historycy są sprzeczni w ocenach ataku, część z nich dopuszcza zdobycie dział, inni przychylają się do wersji rosyjskiej . Nie można wykluczyć że kosynierzy zdobyli 2 działa, a pozostałe 2 artylerzyści zdołali wycofać i zaraz potem użyć przeciw powstańcom w zmontowanym naprędce kontrataku, w którym wzięły udział niemal wszystkie siły Papaafanasopuło.
Heroiczne ofiara kosynierów dała Malińskiemu i Jabłonowskiemu bezcenny czas na uporządkowanie chaosu jaki zapanował wśród powstańców podczas ostrzału miasta. Po krótkim przegrupowaniu oddział rozpoczął wymarsz w zwartym szyku gościńcem w kierunku na Sokołów Podlaski. Paapafanospuło, dostrzegłszy ze wzgórza tę rejteradę, rzucił na kolumnę polską szwadron jazdy (ponad 200 żołnierzy) „aby wepchnąć powstańców z powrotem do płonącego miasta”, ale zdołał zatrzymać jedynie tylną część kolumny. Powstańcy z tej grupy schronili się na cmentarzu położonym na wschodnim skraju miasta i prowadzili dalej walkę, wykorzystując ogrodzenie cmentarne jako osłonę i stopniowo, małymi grupami, wymykali się i rozpraszali po domach w mieście oraz w okolicznych laskach i zagajnikach.
Papaafanasopuło, skonfundowany gwałtownością oporu, nie mając rozeznania czy całość sił powstańczych opuściła miasto, bojaźliwie nie podejmował energiczniejszej akcji ostrzeliwując je tylko z dystansu z dział. Dopiero około południa wydał rozkaz zajęcia Węgrowa. Oddział ppłk Kriwonosowa w składzie; batalion witebskiego pułku piechoty, batalion halickiego pułku piechoty, dwa dział i półtorej sotni kozaków wyruszył z Małkini dopiero o 8 wieczorem. Maszerując przez Lipki i Miednik otrzymał w drodze meldunek o odwrocie powstańców i zawrócił spod Węgrowa podejmując pościg prowadzący przez Miedznę i Kosów do Telak, skąd, błędnie poinformowany, skierował się do Ciechanowca
Niepowodzenie planu całkowitej likwidacji zgrupowania polskiego w Węgrowie, oprócz przyczyn typowo militarnych, wynikło z braku koordynacji w działaniach wojsk carskich. Jako pierwszy zaatakował 2 lutego Bontemps, odparty w nocnym boju przez oddział 1000 kosynierów stacjonujących w Ludwinowie. Papaafanasopuło natomiast po wściekłym szturmie kosynierów, pod wrażeniem poniesionych w nim strat, obawiał się wkroczyć do miasta. Kiedy w końcu Rosjanie weszli do Węgrowa powitał ich widok 3 szpiegów powieszonych przez polską żandarmerię. Rozjuszone żołdactwo ograbiło bezbronne miasto dopuszczając się morderstw i gwałtów, w tym barbarzyńsko dobijając rannych.
Kolumny Bontempsa i Kriwonosowa dotarły do Węgrowa dopiero po południu, podejmując wkrótce pościg, który nie odniósł zresztą żadnego skutku .
Po bitwie
Straty polskie poniesione w bitwie były wysokie. Z zachowanych dokumentów wiadomo, że na pobojowisku pochowano 66 poległych powstańców. Jak zapisał w Księdze Zmarłych Parafii Wniebowzięcia NMP w Węgrowie pod datą 5 II 1863 r. proboszcz węgrowski ks. Ignacy Jemielitty: Między godzinami dziewiątą i jedenastą z rana w starciu się Wojsk Cesarsko-Rosyjskich z powstańcami Polskimi, z tych ostatnich na polach węgrowskich poza gościńcem siedleckim prosto na południe od kościoła farnego umarło sześćdziesiąt sześć mężczyzn nieznajomych różnego wieku i stanu z sąsiednich parafijów pochodzących, ranami strzałów i kłócia przez wojsko okryci. (…) przy obrzędzie religijnym pogrzebowym na miejscu śmierci dopełnionym, akt ten(…) został podpisany. Kilku rannych zmarło po krótkim pobycie w szpitalu. Mieszkańcy Węgrowa zostali zapewne w większości pochowani przez rodziny.
Liczba poległych powstańców podczas szturmu na armaty, podawana przez Rosjan i powtarzających po nich te dane historyków polskich, to 128 zabitych. Trudno jednak zaakceptować tak duże straty wobec 66 stwierdzonych zgonów w dniu 5 lutego. Można przypuszczać, że węgrowian pochowały rodziny na lokalnych cmentarzach lecz ewentualna liczba 62 zabitych (pozostała z ogólnej liczby 128 poległych )wydaje się zbyt duża, by nie zostawiła śladu w pamięci zbiorowej miasta. Ile zresztą są warte doniesienia Rosjan z pola bitwy widać po ich oficjalnym komunikacie wojskowym, w którym podano jako straty bitewne 1 poległego i 5 rannych żołnierzy oraz 6 zabitych koni, co trudno ocenić inaczej niż jako typową dla polityki wschodniego imperium propagandę .
W ocenie namiestnika Królestwa Polskiego, wielkiego księcia Konstantego, wyrażonej w liście do brata, Aleksandra II, Rosjanie nie mieli powodu do zadowolenia: Sama sprawa poszła bardzo źle. Powstańcy poszli sami do ataku i podeszli do armat tak blisko, że w tym czasie armaty strzelały kartaczami, a oficerowie artylerii z rewolwerów. Wówczas ułani rzucili się do ataku i straszne krwawili(…). Wojsko było strasznie rozsierdzone i pardonu nie dawało (czyli dobijało rannych i jeńców- uwaga. aut.) To zrozumiałe(!)… ci sami żołnierze obejmowali garnizon Warszawy w 1861 roku, gdzie im przychodziło cierpieć tak wiele obelg i poniżeń.
Bitwa pod Węgrowem jest jednym z ważniejszych epizodów powstania styczniowego nie tylko ze względu na rozmiary militarne tego starcia- kilka tysięcy wojska z obu stron zaangażowanych w działania wojenne- ale przede wszystkim ze względu na szerokie echo w całej Europie.
Trudno przecenić znaczenie, jakie miał zwłaszcza szturm „szlachetnej młodzi” na armaty. Samo porównania do Spartan, wyrażone przez nie byle kogo – Augusta Henri Barbiera, znanego literata, członka Akademii Francuskiej w wierszu „Szarża węgrowska” było wyrazem najwyższego możliwego uznania wśród ludzi wychowanych w kręgu kultury klasycznej, dla których Leonidas i jego towarzysze broni byli najwyższym symbolem heroicznego męstwa. Nigdy chyba jeszcze Węgrów nie był na ustach całej publicznej opinii europejskiej. Mit Węgrowa- Polskich Termopil stał się skutecznym antidotum na propagandę carską przedstawiającą powstańców jako bandytów i buntowników przeciwko prawowitej władzy. Sami Rosjanie byli pod wrażeniem zwłaszcza ataku kosynierów na armaty: „Ludzie ci byli posłani na niechybną śmierć i nie cofnęli się, lecz wykonali wszystko to, co było im nakazane. Po bitwie węgrowskiej polska prasa rewolucyjna w Paryżu porównywała ich czyn bohaterski z bitwą Spartan pod Termopilami” (Gieskiet).
O Węgrowie pisali wybitni poeci polscy, w tym Cyprian Kamil Norwid i Maria Konopnicka. Powstało też kilka utworów prozą. Grafiki przedstawiające kluczowy moment- zdobycie armat na Moskalach- publikowano w czasopismach europejskich, powielano je także w szeroko rozpowszechnianych sztychach .
POMNIK POWSTAŃCÓW
Po bitwie 66 zabitych powstańców pochowano we wspólnej mogile przy gościńcu siedleckim. Podczas I wojny światowej, w roku 1917, kiedy Rosjanie zostali wyparci z Królestwa Polskiego, okupacyjne władze niemieckie nie stawiały przeszkód w upamiętnieniu pomnikiem czynu powstańców walczących ongiś z ich obecnymi wrogami - Rosjanami.
Transport głazu na mogiłe powstańców - 1917 r.
Z pól pomiędzy Szarutami i Ruchenką mieszkańcy Węgrowa i okolicznych wsi przyciągnęli ogromny głaz narzutowy, przemieszczany na drewnianych saniach wleczonych ręcznie linami po okrąglakach. Po pokonaniu dystansu 5 km kamień ustawiono na mogile powstańczej. Prace kamieniarskie wykonał znany warsztat warszawski Bolesława Sypniewskiego (autora m.in. pomnika Matka i Serce Syna- Józefa Piłsudskiego- na wileńskiej Rossie), który na pomniku wykuł inskrypcję – wiersz autorstwa Witolda Roguskiego: Na prochach waszych z pól polskich kamienia wznoszą przez pamięć wdzięczne pokolenia. – BOHATEROM 1863 R.
Pomnik na mogile powstańców styczniowych po renowacji (fot. H. Kowalewski)
Dla nas, mieszkańców Węgrowa bitwa 3 lutego 1863 r. jest jednym z najważniejszych wydarzeń w historii miasta. Bez względu na oceny bitwy, męstwo okazane przez węgrowian i innych powstańców jest godne największego podziwu i szacunku, skłaniając zarazem do zadania sobie wewnętrznego pytania: czy potrafiłbym być taki jak oni, gdyby przyszła godzina próby.
Autor:
Roman Postek
Dodatkowe opracowania:
J. Slipiec - Bitwa pod Węgrowem 1863 r.